Wednesday 21 September 2016

Kolejna część mojej historii :)

Witam Was serdecznie!

Część kolejna mojej historii. W tym kolejnym wpisie opowiem co takiego nabroiłem, ze prawie trafiłem zza kratki.

Było to dwa lata temu, gdzie pracowałem w sklepie z odzieżą z jedynym z moich najlepszych kumpli. To własnie z nim i jeszcze jedną mordeczką wybraliśmy sie do klubu, żeby świętować urodziny i dobrze sie pobawić.  Sobota, pełny klub, świetna muzyka i My trzech kowbojów z przekonaniem, że to będzie nasza noc, no niestety, nie tym razem...

Bawiliśmy się mega dobrze, tance, drinki, dziewczyny (ja byłem zajęty, wiec się pilnowałem :D) była godzina gdzieś około drugiej w nocy wyszedłem z jednym z koleżków na palarnie, ni stąd ni z owąd przyczepiło sie do nas trzech ruskich gości. Ewidentne szukali zaczepki, na szczęście My byliśmy jeszcze w miarę trzeźwi, wiec grzecznie poprosiliśmy chłopaków, żeby dali sobie spokój, choć złapaliśmy lekkiego wnerwa to odeszliśmy i udaliśmy sie napić.

Po paru drinkach wyskoczyliśmy we dwójkę na parkiet, jeden z nas zaginął gdzieś w klubie od samego początku, ale mieliśmy oko zawsze na siebie, wiec wszystko było pod kontrolą, aż do pewnego momentu, gdy poznaliśmy pewne dziewczyny na parkiecie i zaczęliśmy z nimi tańczyć. Podeszło do nas czterech angielskich gości i jeden z nich  powiedział, że te dziewczyny są z nimi i lepiej żebyśmy poszli bo będziemy mieli kłopoty. No więc pytam sie dziewczyn czy są z nimi, odpowiadają, że nie. Myśle sobie co jest, jesteśmy jacyś inni, czy po prostu za dobrze sie bawimy i komuś to nie pasuje.. Mowię do nich, żeby odeszli bo dziewczyny im się pomyliły... No i sie zaczęło.. Jeden z nich próbował mnie uderzyć, ale ja niczym Chiki Chan na farcie uniknąłem ciosu i zaczęła sie awantura. Jeden z nich po chwili leżał na podłodze, dziewczyny piszczały, ochrona nas rozdzieliła i nas dwoje wyprowadzili tylnym wyjsciem zaś tamtych wypuścili przodem.

Wiecie, gdyby nie alkohol i nasze Polskie waleczne serce dalibyśmy sobie spokój i poszli w swoją stronę. My jednak stwierdziliśmy, ze nikt nam w twarz pluć nie będzie i musimy to wyjaśnić do końca. Udaliśmy sie na poszukiwania, długo szukać nie musieliśmy bo za rogiem chłopaki weszli do fast fooda coś zjeść. Gdy wyszli od razu nas zauważyli i zaczęli nas obrażać. Nie zastanawialiśmy sie długo, ani nie mieliśmy zamiaru prowadzić z nimi jakiejkolwiek konwersacji, po tym jak leciały w naszą stronę obelgi. Nie ukrywam również, że nie byliśmy pokojowo nastawieni. Trwało to dłużej niż minutę, ale nie więcej niż dwie. Po szybkiej bitce złapaliśmy taksówkę, ale nawet nie ruszyliśmy a policja nas dwóch juz z niej wyciągnęła.. Byliśmy na głównej ulicy, każda kamera nas złapała, stało sie. Na początku się z tego śmiałem bo przecież to oni do Nas mieli problem i wszystko zaczęło sie w klubie..
Niestety, tak kolorowo nie było, okazało sie, ze jeden z nich ma połamaną rękę i dostaliśmy zarzut napaści w tym dwa pobicia i jedno ciężkie. Nikt nam nie chciał wierzyć, nic dziwnego bo nie byliśmy u siebie.

Gdybym miał ten rozum co teraz, nie tykał bym gówna bo sami sobie zaszkodziliśmy, taka prawda, lepiej czasem schować honor i odpuścić dla własnego spokoju,niż pózniej przez pół roku latać po sądach, szukać adwokatów, a co najgorsze nerwy Matuli, którą pozdrawiam serdecznie. Pamiętaj, że syn Cie bardzo kocha i dziękuję Ci za wszystko! :)

Minimalny wyrok to 14 miesięcy w zakładzie karnym, na szczęście adwokat okazał sie mega "kotem" i dostaliśmy karę rok na dwa lata w zawieszeniu, 240 godzin społecznych, kuratora i areszt domowy na 5 miesięcy. Wyjście z domu tylko od 7-19.

Okres letni, ja z bransoletą na nodze, a moja twarz ministranta kompletnie nie pasowała do tego scenariusza :D
Zostałem bez pracy a jedyne co mi zostało to odrabianie godzin społecznych.. Zamiatałem parki, zbierałem śmieci, malowałem szkole, wszystko za darmo przez dwa miesiące od pon do czwartku. Na weekendy łapałem jakąś prace, aby tylko zdąrzyć do domu przed 19sta. Nie było lekko, ale karę było trzeba ponieść. Właśnie w tym okresie zacząłem bardziej interesować się fitnessem i siłownią. Wiedziałem, że chce zacząć budować swoją sylwetkę. Zostało tak do dziś. Jeszcze daleka droga przede mną, ale krok po kroku aż do celu! :)





Każdemu z Nas w życiu przytrafia sie cos co nas zmienia, to zdarzenie dało mi duzo do myślenia. Wiem, ze w życiu nie chodzi o to by być najtwardszym, a ważne, zeby mieć w głowie poukładane. Podejmować mądre decyzje i myślec o swoich bliskich, bo w tym wypadku oni by najbardziej cierpieli.. Nikt z nas by nie chciał być odwiedzany po drugiej stronie mury przez najbliższą nam rodzine.

Na szczęście wszystko dobrze sie zakończyło, wnioski wyciągnięte a co najważniejsze, życie mnie sprowadziło na glebę bym w końcu zrozumiał jak powinno sie żyć. Musiało sie cos zdarzyć bo byłem nieźle wykolejonym chłopakiem. Ale każdy z nas był młody i robił jakieś głupstwa. Jedni mniejsze, drudzy większe... Mały błąd i można wykluczyć się z obiegu, także pilnować się, cieszyć się życiem i nie zwracać uwagi na to co inni myślą o Nas. Mamy jedno życie i od Nas zależy jak je przeżyjemy!

Walczcie o lepsze jutro nawet po najgorszych przejściach. Nie poddawajcie się bo po każdej burzy wychodzi słońce. Cały czas do przodu,a jak robicie krok w tył to tylko po to by wziąć większy rozbieg! :)

Bardzo bliska mi osoba powiedziała jakis czas temu, żebym skupił większa uwagę na sobie, niż chciał pomagać każdemu z osobna, miała racje. W ostatnim czasie myślałem za duzo o innych, jeśli będziecie chcieli dać komuś wiecej niż na to zasługuje, zastanówcie sie dwa razy. Nie doceniasz, nie wspierasz to spierd@laj mi z drogi :)
Taka mała anegdota z ostatnich tygodni.

Pozdrawiam wszystkich dobrych ludzi i dzięki wszystkim, którzy poświęcili chwile na ten post.
Piona! :)


Wednesday 7 September 2016

Otoczenie, ludzie, znajomi, rodzina.

Witam wszystkich ponownie! 🙂 

Mam nadzieje, ze u Was wszystko dobrze, ze dbacie o swoich bliskich, przyjaciół, rodzine bo własnie o tym będzie dzisiejszy wpis.

Spotykamy w naszym życiu rożnych ludzi. Jedni życzą Nam naprawdę dobrze, ciągną nas do góry, inni zaś udają tylko przyjaciół i przy pierwszej lepszej okazji podstawią Nam nogę byśmy zaliczyli upadek. Tacy ludzie tylko nas hamują i rujnują nasz świat, życie jest zbyt krótkie, zeby żyć w toksycznych znajomościach.

Powiem Wam szczerze, że ja mam kilku, ale prawdziwych znajomych, przyjaciół może ze dwóch. Wiem, ze zawsze moge na nich liczyć i żaden z nich nie zrobiłby niczego przeciwko mnie. Kilka lat wstecz inaczej patrzyłem na świat, na ludzi i chciałem miec jak najwiecej znajomych, którzy zwyczajnie bedą lubić - nie wiem dlaczego, ale bardzo szybko mi to przeszło i dzis wiem, że nie liczy sie ilośc. W życiu nie chodzi o to by sympatie zdobywać. Jeżeli czujecie, że nie pasujecie do towarzystwa odpuśćcie, nie ma potrzeby sie dusić. Ludzie, którzy maja pojawić sie w naszym życiu, zjawia sie i nie odejdą.

Przetocze Wam krótka historie z mojego życia.
Znałem się z gościem naprawdę dobrze, można by było rzec, że był dla mnie jak brat. Wiele razem przeżyliśmy, wspólne wypady, treningi, imprezy. Mieliśmy bardzo dobry kontakt, często do siebie dzwoniliśmy, widywaliśmy się codziennie. Wiecie, wydawało by się, że wszystko jest dobrze, aż do pewnego dnia, gdy on po prostu przestal sie odzywać. Nie odpowiadał na moje telefony, smsy, kompletnie zero kontaktu. Wiedziałem, ze u niego wszystko dobrze bo jest Facebook, zdjęcia, które dodawał świadczyły, ze jest cały i zdrowy, wiec i ja odpuściłem bo nikomu w cztery litery wchodzić nie bedę, a sumienie miałem czyste. Nigdy na swoich bliskich żle nie mówiłem, tym bardziej nie zrobiłbym czegoś co mogło by mu zaszkodzić. Po ośmiu miesiącach dostałem telefon od nieznajomego numeru, pierwsze zdanie jakie usłyszałem: "Cześć bracie, jak żyjesz" od razu po głosie wiedziałem, ze to on. Spotkaliśmy się, przeprosił, wyjaśnił przybiliśmy piątkę i jest wporzadku, choć juz nigdy nie bedzie jak wcześniej.

Morał z tego taki, byście rozmawiali, byli szczerzy i mówili wprost co Wam sie podoba a co nie, bo może krążą wokół Was ludzie, którzy nie chcą waszej znajomosci i za wszelka cenę bedą chcieli zepsuć wasze stosunki.

Kończąc wpis. Nie szukajcie akceptacji u wszystkich dookoła tylko róbcie swoje nawet jeśli komuś się to niepodoba. Nie próbujcie dogodzić każdemu z osobna bo to niemożliwe. Szczerość w dzisiejszych czasach zeszła na dalszy plan, mało kto potrafi w cztery oczy pogadać i wyznać cała prawdę, łatwiej zerwać kontakt lub kłamać. Ja osobiście tego nie rozumiem, ale świata nie zamierzam zmieniać, chce dać z siebie co najlepsze i szczerośći nigdy u mnie nie zabraknie.
Otaczajcie się dobrymi ludźmi i idźcie swoimi szlakami. Dbajcie o relacje ze swoimi bliskimi, jeśli stracisz u nich zaufanie, nie jest lekko pózniej je odbudować. A koniec końców i tak tylko Ci najbliżsi zostaną przy Tobie.

Nie jestem specjalistą od stosunków z ludżmi, pisze to wszystko na własnych doświadczeniach. Możecie się ze mną zgodzić lub nie, ale jednak bym wolał byście się ze mną zgodzili, chociaż w jakimś stopniu, heh :)

Żyjcie z całych sił i przejdżcie przez życie z podniesioną głową! 
Trzymajcie sie ciepło i do usłyszenia! :) 


Ty kontra Ty...